wtorek, 2 kwietnia 2013

Spotkanie ze sztuką

Postcard "The lugubrious game"
Bardzo się ucieszyłam wyciągając dzisiaj ze skrzynki białą kopertę z Francji. Nie rozpoznałam adresu nadawcy (w myśli przeleciały mi nazwy wszystkich użytkowników z którymi ostatnio swapowałam) i nic... Otwieram kopertkę a w niej 3 cudne karteczki, prosto z moich favów i dwie próbki francuskich perfum...Wyobraźcie sobie proszę moją minę! Z wrażenia musiałam usiąść, trzymałam karteczki w ręku, a adresat nadal nieznany. Na szczęście karteczki wypisane po same brzegi, więc szybko dowiedziałam się co jest grane. Mianowicie pewna Francuska, która zobaczyła na moim postcrossingowym profilu adnotację o podwyżce cen znaczków w Polsce, postanowiła mnie jakby... pocieszyć  wysyłając ulubione kartki (mój adres jest ogólnodostępny na moim profilu) :) I udało jej się! I to jak! Napisała, że bardzo współczuje polskim Postcrosserom, tym bardziej, że jest nas ok. 20  tys. i że ona nie wyobraża sobie, gdyby miała płacić 5 euro za jeden znaczek. Twierdzi, że to niesprawiedliwe i ma nadzieję, że sytuacja się zmieni (oby :)! Oczywiście skontaktowałam się z tą przemiłą kobietą i karteczki w podziękowaniu polecą do niej niebawem. Pierwszą którą chcę się podzielić jest karteczka przedstawiająca obraz ("The lugubrious game") jednego z moich ulubionych artystów surrealizmu, którym jest niejaki Salvador Dali. Uwielbiam jego prace! Są niesamowite. Pełne ekspresji, pozornego chaosu, dwuznaczności i kontrowersji..Ah! Jest znany z licznych skandali, jednak do tej pory inspiruje wielu twórców. Znacie "Andaluzyjskiego psa"? Tak, to właśnie Dali wyreżyserował ten film. Zapraszam na stronę poświęconą katalońskiemu artyście, aby dowiedzieć się więcej. Znajduje się tam biografia oraz kilka najciekawszych obrazów. Serdecznie zachęcam!
iberiawklasie.blogspot.com

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

W indiańskim wigwamie

postcard from direct swap


Kanadyjscy Indianie - mimo, że jest ich tak mało - nie żyją w jakiejś zwartej grupie, lecz w rozproszeniu rozrzuceni po całym kraju, od Quebecu na wschodzie po Kolumbię Brytyjską i Ocean Spokojny na zachodzie. W kierunku północnym granica ich zasiedlenia zależna jest tylko od zasięgu drzew i lasów, z którymi związane jest ich życie. Wzdłuż rzeki Mackenzie, gdzie korzystniejszy klimat umożliwia wegetację, osiedla indiańskie sięgają daleko, czasem po rejon koła polarnego. Najwięcej Indian mieszka w prowincji Ontario – 52 981, Kolumbii Brytyjskiej – 46 048, Manitoba – 33 852 i Saskatchewan – 33 852). Indianie nie tworzą jakiejś jednolitej i zwartej grupy, lecz rozpadają się na liczne plemiona i szczepy, żyjące w rozproszeniu i posługujące się nierzadko odmiennymi narzeczami. Kanadyjscy demografowie i statystycy doliczyli się 562 różniących się między sobą grup indiańskich – a większość to całkiem odrębne grupki, liczące czasem po kilkunastu osobników. Narzeczami indiańskimi posługiwało się w 1961 roku 167 tys. osób, czyli tylko 68,7% Indian używało na co dzień mowy swych przodków. Żyjąc w rezerwatach, korzystają Indianie z szeregu przywilejów: nie płacą żadnych podatków, korzystają z bezpłatnej opieki lekarskiej, w zimie otrzymują bezpłatnie żywność. Indianina żyjącego w rezerwacie nie można skarżyć o długi, za swoje zobowiązania nie odpowiadają. W praktyce oznacza to, że Indianinowi z rezerwatu nikt nie udzieli kredytu i nie pożyczy pieniędzy. Ograniczenia te wynikają już z samej zasady, że Indian traktuje się jako niepełnoletnich, a tłumaczą się również pewnymi odmiennościami ich charakteru, w szczególności ogólnym niedocenianiem wartości materialnych. Jeszcze w połowie XX wieku Indianie nie mieli prawa głosować ani do parlamentu federalnego, ani do przedstawicielstw prowincjonalnych. Nie wolno im sprzedawać alkoholu. Z ogólnej liczby 2217 (inne źródła mówią o 2263) rezerwatów o łącznej powierzchni 24 tys. km2 wiele znajduje się w dalekich, mało jeszcze dostępnych obszarach kraju. Tam też najdłużej zachowują Indianie zwyczaje i autentyczne formy swej kultury. W sąsiedztwie miast życie Indian z trudem tylko opiera się wpływom technicznej cywilizacji. W wielu miastach widzi się już indiańskich robotników, zatrudnionych na budowach, w zakładach przemysłowych, gdzie wykazują niezłe uzdolnienia. Niektórzy Indianie angażują się w lecie jako robotnicy sezonowi i powracają na zimę do swych rezerwatów. Ślady dawnych gospodarzy kraju przetrwały przede wszystkim w licznych nazwach geograficznych – nazwach miejscowości, rzek i jezior. Słowo Kanada (Canada) też pochodzi od wyrażenia indiańskiego „kanata”, oznaczającego osadę. Natomiast spuścizna kulturalna kanadyjskich Indian nie jest bogata. W rezerwatach położonych w pobliżu miast odrębności Indian zacierają się. Starsi mówią jeszcze swymi narzeczami, lecz dzieci uczą się w szkołach języka angielskiego, który dla wielu staje się językiem potocznym. źródło

Żeby lepiej wgryźć się w temat przedstawiam listę kilku dobrych westernów. Sama bardzo je lubię, a  wykorzystując ostatnie chwile Świąt zachęcam do obejrzenia: Ostatni Mohikanin, Tańczący z wilkami, Winnetou: Złoto Apaczów, Geronimo,Niebieski żołnierz.
W zanadrzu mam jeszcze kilka indiańskich pocztówek, które niebawem znajdą się na blogu. Zapraszam więc do częstego odwiedzania! :)